Ponieważ budowa mojej jużniebordowej wyścigówki wciąż posuwa się naprzód (co prawda chwilowo ciśnie w tempie, w jakim Gruby zwykł włazić po schodach po minięciu 6 piętra, ale jednak) zacząłem zastanawiać się nad tym, w jaki sposób będzie najwygodniej transportować mi ją na tor. Bo choć perspektywa jazdy przez pół Polski wybebeszonym autem z klatką, przelotowym […]
Artykuł pochodzi z tej strony.