Gdy zobaczyłem go pierwszy raz, pomyślałem sobie, że taka stylistyczna ekstrawagancja nie znajdzie nabywców. A jednak, bardzo się pomyliłem. Wsiadając do środka tego artystycznego dzieła miałem przekonać się o jakości pieczołowicie pracujących rąk japońskich inżynierów. Samochód przyciąga jak magnes. Czułem się w nim jak w limuzynie, a przecież nią nie jest. Łysa głowa i t-shirt nie bardzo pasowały do sportowego cacka za ponad 600 tysięcy złotych. To obrażanie dumy wszystkich japońskich rzemieślników zamieszanych w powstanie LC 500h. Musiałem wskoczyć w koszulę.
Artykuł pochodzi z tej strony.